Każdy takiego ma. Ale nie każdy korzysta z jego pomocy, z różnych względów.
Nie jest to takie proste. Przeszkodą mogą być m.in ambicje (sam sobie dam radę, wiem co jest nie tak itp.), intelekt, urazy emocjonalne, upór. Czasem faktycznie wiemy co nam jest, bo kto zna nas lepiej niż my sami, ale nie prosimy o wsparcie, w zapomnieniu, w zadufaniu, na uwięzi emocji lub myśli. Wewnętrzny Pomocnik często nie ma szans do nas nawet szepnąć słowa podpowiedzi jak sobie z czymś poradzić.
Mam wrażenie, że wszystkie ww. przeszkody mają wspólny element: mechanizm hamujący, blokujący jakiś krok, ruch ku zmianie, oparty na NIE, i wypierający istnienie czegoś wyżej, głębiej, ponad, co jest w stanie nam pomóc, czyli Wewnętrznego Pomocnika właśnie. Taki mechanizm zamyka człowieka, zabiera mu wsparcie, przestrzeń, lekkość, spokój i wewnętrzną ciszę.
Prośba o pomoc skierowana do wnętrza siebie może sprawić cuda widoczne na zewnątrz. Nagłe tzw. korzystne zbiegi okoliczności, przypadkowe sytuacje coś naprawiające, życzliwi ludzie, cała machina usprawniająco-naprawcza.
W wewnętrznej prośbie o pomoc, zewnętrznej zresztą też, nie ma słabości. Jest raczej mądrość i intuicyjna chęć skorzystania ze wsparcia koła ratunkowego zawieszonego gdzieś, w jakiejś chwilowo wymazanej z pamięci przestrzeni.
Jeszcze jedna rzecz mi się splata z proszeniem o pomoc, intencja. By wszystko było dobrze dla całości, dla wszystkich uczestników wydarzenia, sytuacji, i by przyszły: zrozumienie, wybaczenie, wzajemny szacunek i kochanie.