Jest wiele historii osób, które same się uzdrowiły. Wszystkie te cuda zadziały się przy udziale stabilnej, mocnej psychiki i poprzez kontakt z jakąś wyższą częścią siebie. Sprawiła to też niezłomna wiara w to, że jest to możliwe. Zero wątpliwości, czysta pewność. Oraz 100% chęć życia.
I rzeczywiście uzdrawianie zachodziło. Wracał wzrok, sprawność ruchowa, ustępowały różnego typu dolegliwości przewlekłe, z pozoru nieuleczalne.
Czemu o tym tak mało słyszymy, czytamy? Czemu ten rodzaj uzdrawiania jest wyparty przez uważany za lepszy model oparty na farmakologii ? Odpowiedzieć może sobie każdy sam.
Tak czy inaczej, samouzdrawianie jest ciągle możliwe. Oby zacząć stosować tę metodę, opartą na zaufaniu w siłę wyższą, potężną. Jej zostawić proces naprawy, poprawy, usprawnienia tego co niedomaga.
Nie znaczy to, żeby z medycyny rezygnować. Jest pomocna. Ale możemy ją odciążyć przywracając pamięć mechanizmu samouzdrawiania.
Bądźmy mądrzy i zdrowi.