Dla relaksu sprawczość i akceptacja są jak kocyk i fotel.
Bez nich nie będzie do końca przytulnie i kojąco.
Takie mam ostatnio przemyślenia o relaksie.
Widzę go z dwóch różnych stron: jako pasywny odpoczynek i działanie, sprawczość połączone z akceptacją.
Często relaks kojarzymy z biernym odpoczynkiem: leżeniem, wygodnym siedzeniem, hamakiem, fotelem, kocykiem, w cichym otoczeniu, na przykład przyrody lub w jakimś przytulnym, lubianym miejscu. To skojarzenie jest naturalne dla każdego kto lubi tak wypoczywać lub dla kogoś kto jest przepracowany i przemęczony.
Ale leżenie, siedzenie, nic nie robienie, wygoda to tylko część stanu pełnego relaksu. Do tej pełni potrzeba jeszcze czegoś innego, przeciwnego czyli aktywności, działania, sprawczości. Myślę, że sprawczość jest tu kluczowa. Poczucie mogę. Coś zrobić, zmienić, jeśli to co jest teraz nie działa, nie przynosi radości. Bo często zmęczenie wynika z tego, że gdzieś utknęliśmy, i wydaje nam się, że nie możemy ruszyć dalej, zacząć inaczej, z innej strony, od nowa. Dopiero przełamanie tej niemocy przynosi ulgę. Przełamanie albo zaakceptowanie i spojrzenie na sprawy z innej strony. Akceptacja jest według mnie formą działania, i ona również w temacie relaksu odgrywa bardzo ważną rolę. Bo nie zawsze można coś zmienić, ale zaakceptować i zrozumieć tak.
Co kiedy wybrać podpowie serce, jeśli go słuchamy, wewnętrzny głos, intuicja, coś z wnętrza siebie w każdym razie.